25 marca 2012

Klasztorne piwo (Browar Jabłonowo)

Praca - dom - praca - dom... i tak w kółko. Niestety ostatnio brakuje czasu na spokojne raczenie się dobrym piwem . Całe szczęście zostaje jeszcze niedzielny wieczór (swoją drogą dość późny :)). Dzisiaj na stół trafia piwo "klasztorne" wyprodukowane przez browar Jabłonowo. Osobiście nie mam wielu dobrych wspomnień związanych z tym browarem (szczególnie z jednym z wynalazków a mianowicie "piwem bananowym"... byliśmy wtedy biednymi studentami i żal było wylać, więc jakoś dopiliśmy... ale ślad w psychice pozostał). Tym razem jednak butelka bardzo mnie zaintrygowała, a już najbardziej górna etykieta z prężącym się logiem "Manufaktura piwna".

Czyżby jakiś nowy pomysł o którym nie słyszałem. Ciekawe. Na butelce znajduje się link do strony www.manufakturapiwna.pl, zapewne tam dowiem się więcej, ale dzisiaj na takie badania już za późno - może ktoś mi to streści w komentarzu? Wracam do piwa. Pomijając wspomniany wcześniej napis na butelce znajduje sie jeszcze jedna informacje: "na wzór piwa trapistów" (dla tych którzy nie wiedzą co to już spieszę z wyjaśnieniami: piwo takie może być produkowane wyłącznie przez browary klasztorne zakonu Trapistów, ewentualny zysk przeznaczany jest na cele charytatywne, a receptura wyjątkowa najczęściej i utrzymywana w tajemnicy). To tak jakby napisać "samochód na wzór Ferrari"... Trzeba sprawdzić co to. Przyznam z żalem niezmiernym, że raz udało mi się skosztować prawdziwego piwa Trapistów - było to La Trappe i zmieniło moje pojmowanie dobrego smaku - kto nie próbował niech pędzi do sklepu nadrobić braki. Wyżej wymienione na tyle mnie zaintrygowało aby dobrać się do tej butelki.


Piwo ciemne, mętne, kolor przypomina zmętnionego ciemnego koźlaka. piana bardzo przyjemna, gęsta, niestety nie pozostaje na długo. Pierwszy łyk wyjawia prawdziwe wnętrze piwa. Smak bardzo bogaty, goryczkowy, trochę owocowy, przy okazji przypomina koźlaka. Generalnie bardzo dużo się dzieje i to dobrze. Piwo nagazowane bardzo przyjemnie, a jeżeli jest mocno schłodzone bąbelki i sam napój tworzy wręcz idealną parę.

Na podsumowanie muszę przyznać się do błędu. Już nigdy nie będę oceniał piwa po browarze, po prostu ludzie którzy robią takie doświadczenia mogą czasem się pomylić i stworzyć coś gorszego, jednak tym razem bardzo się Panowie postarali!

Moja subiektywna ocena: 4,5/5

15 marca 2012

Samson 1795 (browar Samson)

Zainspirowany jednym z poprzednich postów postanowiłem zwrócić się ponownie w stronę naszych południowych sąsiadów. Dzisiaj na tapetę trafia piwo Samson z browaru o tej samej nazwie, który mieści się Budziejowicach. I tu zaczyna się mały problem: wszyscy kojarzymy z Budziejowic piwo Budweiser, dodatkowo pewnie większość z nas kojarzy piwo Bud znane w USA - czy to wszystko ten sam browar i to samo piwo? Okazuje się, że nie. Historia nazwy jak i browarów trzeba przyznać jest mocno "zakręcona", ciekawskim polecam lekturę strony:Budweiser, Budwar, Budvar czy Bud?
Dla tych mniej cierpliwych (np. dla mnie :)) czas przejść do degustacji.
Piwo opakowane w klasyczną czeską butelkę z charakterystycznym "ofoliowaniem" na szyjce. Etykieta przypomina nam o nazwie browaru i roku jego założenia - 1795. W zasadzie niczym nie wyróżnia się spośród tłumu a jednak łatwo zauważyć ją na półce. Co ciekawe piwo ma dość dużo - bo 4,7% alkoholu, jak na czeskie piwo to trochę dużo, ale to tylko moje zdanie.
Piwo po nalaniu pieni się zachęcająco. Kolor jasny, słomkowy. Smak dokładni taki jaki lubię, mocno goryczkowy, wyraźny. Bąbelki przyjemni roznoszą go do najdalszych części języka. Piwo które można pić wiele razy i na pewno się nie znudzi. Oczywiście nie może być idealnie, np. piana znika za szybko, ale z drugiej strony ciężko znaleźć ideał.

Za bardzo dobry wyrazisty smak, który pozostaje na języku tak długo że aż chce się otworzyć następne:
Moja subiektywna ocena: 4,5/5

4 marca 2012

Paulaner Hefe-Weissbier Dunkel (browar Paulaner)

Piękne niedzielne popołudnie, w końcu zaczyna robić się ciepło, ptaszki ćwierkają, słoneczko świeci, nic tylko wyjść do ogródka z przyjaciółmi i napić się piwa... Pomysł przedni, tylko z tymi ogródkami może być problem. Ale nić to, jeszcze kilka tygodni i przyjdzie wiosna, potem lato i znowu będzie można się bawić "na podwórku". W oczekiwaniu na ten piękny czas, dla odmiany postanowiłem napić sie jakiegoś ciekawego piwka. Dzisiaj na tapetę bierzemy piwo Paulaner, pszeniczne, ciemne. Przyznam że pierwszy raz raczyć się będę piwem pszenicznym ciemnym. Z jasnym pszenicznym miałem już do czynienia nie raz, nie mogę powiedzieć żebym ten gatunek uwielbiał - są dla mnie zdecydowanie zbyt łagodne i za mało goryczkowate - ale od czasu do czasu taka odmiana jest wskazana. Tym chętniej po to właśnie piwo sięgnąłem.
Paulaner to dość znana niemiecka marka. U nas najpopularniejszy ich produkt to właśnie piwa pszeniczne, choć w ofercie mają również piwa jasne pełne, piwa wzorowane na piwach Trapistów, czy piwa dedykowane pod Oktoberfest.
Etykiet na butelce bardzo charakterystyczna, wszystkie piwa z browaru Paulaner mają podobną - z jednej strony dobrze bo łatwo je rozpoznać, z drugiej sprawia to problemy z odróżnieniem poszczególnych gatunków na półkach sklepowych. Po drugiej stronie butelki znajdziemy dokładny opis jak prawidłowo nalewać piwo pszeniczne - to już chyba standard na tego typu piwach - lejmy więc!
Piwo tak jak obiecał producent jest ciemne, nawet bardzo - kolor bardzo mocnej mętnej herbaty. piana przyjemna, dość gęsta, korona opadła dość szybko, ale cienka warstewka pozostała do samego końca. Piwo przyjemni nagazowane - nie za mocno ani nie za słabo. W smaku owocowe, z posmakiem drożdży, bez wyraźnej goryczy. Mimo iż jest to piwo ciemne, nie czuć tego w smaku, bardzo przypomina klasyczne piwa pszeniczne. Wiem że znowu narzekam, ale liczyłem na jakiś przewrót pod względem smaku a nic takiego nie doznałem. Nie mniej jednak piwo bardzo smaczne - to tak jak zamówić szarlotkę a dostać bardzo dobry sernik, smakuje mi, ale ja chciałem szarlotkę!
Podsumowując piwo mogę polecić wszystkim, którzy lubią piwa pszeniczne, tym którzy tego gatunku nie trawią polecam spróbować, choć bez nastawiania się na zmianę przekonań.

Za dobry smak i pierwsze oznaki wiosny za oknem:
Moja subiektywna ocena: 4/5