2 lutego 2012

Tuborg Weihnachts-pilsener (browar Tuborg)

O czym to my dzisiaj będziemy pisać? A no tak, napój Bogów, trzeci co do popularności (zaraz po herbacie i kawie) napój na świecie. O czymś jeszcze? Tak, o świętach :). Wiem, wiem, to już ponad miesiąc od ostatnich świąt Bożego Narodzenia, choinki już rozebrane, koperta wręczona podczas kolędy, już nawet smak karpia przeminął i nie wróci przez kolejne 11 miesięcy. A tu niespodzianka, w moje ręce wpadło dość znane piwo Tuborg w wersji świątecznej. Przyznam że na sam widok serce mi zadrżało z nadzieją że to jeden z weizenów w wersji świątecznej, jakżeż miło byłoby spróbować tak niecodzienne piwo. Niestety tym razem to standardowy niemiecki pilsner, po prostu wydanie świąteczne. A co, królewski (przynajmniej tak wnioskuje po koronie na etykiecie) browar postanowił złożyć życzenia pogodnych i wesołych świąt swoim fanom dając im piwo w trochę odmienionym opakowaniu.

Butelko wita nas przyjemną niebieską etykietą. Przez niebo pełne płatków śniegu przebija się Mikołaj z workiem pełnym prezentów, w domyśle pełnym piwa dla wszystkich Nas - smakoszy :). Nie mam zamiaru dyskutować o gustach, etykieta może się podobać, bądź nie, osobiście normalnie nie sięgną bym po piwo z tak "fikuśną" oprawą, ale skoro to wersja świąteczna, wydanie specjalne, tylko na chwilkę, to musi się wyróżnić pośród tłumu podobnych piw - ogólnie zabieg marketingowy raczej udany. Zajrzyjmy więc do wnętrza, bo przecież z piwem jak z kobietą, wnętrze jest najważniejsze...
Jak na niemieckiego pilsnera przystało Tuborg został uwarzony zgodnie z reinheitsgebot (czyli Bawarskie Prawo Czystości - dla mniej wtajemniczonych polecam lekturę na ten temat, np. na Wikipedii). Kolor bursztynowy, dość głęboki. Piana bardzo rzadka, spieniona jak woda z ludwikiem, niestety po kilku chwilach znika jak roztapiający się na Słońcu śnieg. Szkoda, bo to jeden z większych mankamentów tego piwa. Dodatkowo piwo nie nagazowane najmocniej. Zaryzykowałbym stwierdzenie że to nagazowanie to wynik naturalnej fermentacji a nie doładowania potężnej dawki CO2 podczas rozlewania piwa. To oczywiście bardzo duży plus, w końcu naturalne = lepsze, ale zawsze pozostaje ten niewielki niedosyt - mogło być lepiej. Na koniec to co najważniejsze - smak. I tu się odzywa kunszt niemieckich piwowarów. Piwo odpowiednio goryczkowe, czuć chmiel tak jakbyśmy świeżo zerwaną szyszkę zaczęli żuć (wiem przesadzam), pod koniec delikatny smak cytrusów (delikatny grapefruit), dla mnie bomba. To wszystko co lubię w niemieckich piwach w odpowiedniej tonacji i proporcji. Takiego smaku trudno szukać w Polskich pilsach, nie twierdze że są złe, bynajmniej, po prostu czasem przeskoczyć na niemieckie albo czeskie piwo jest wręcz wskazane dla kubeczków smakowych. Wypda jeszcze tylko dodać że piwo ma 5.0%, niestety brak jest informacji o ekstrakcie.

Podsumowując: piwo tuborg w wersjiświątecznej polecić mogę każdemu. Oczywiście osoby z upodobaniami do słodyczy mogą wzdrygnąć się na dość mocną dawkę goryczy zawartą w niewielkim opakowaniu, mi jednak ten smak jak najbardziej odpowiada.Co więcej na pewno skosztuje standardowego Tuborga i opiszę czymprędzej. Co prawda zakładam, że to to samo piwo, ale kto wie...


Moja subiektywna ocena: 4,5/5



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz